Dzik jest dziki, dzik jest zły
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo zaraz zmyka.

Ten tekst Jan Brzechwy znają chyba wszystkie dzieci oraz ci którzy kiedyś dziećmi byli. Jednak nie do końca dzikość dzika jest prawdą. Największym zagrożeniem dla wszystkich zwierząt jest przecież człowiek. Przez wiele stuleci zwierzęta nauczyły się mieć respekt przed ludźmi. I dzik nie jest tu wyjątkiem. Jeszcze w początkach XX wieku nie obowiązywały żadne zasady ochrony tych zwierząt. W latach trzydziestych dzik prawie nie występował w centralnej i wschodniej części Polski. Uważany był za szkodnika i jego liczebność spadła do 16 tys. sztuk. Dzisiaj mamy około 177 tys. dzików i wiele osób uważa, że jest to zbyt dużo.

W naturalnym środowisku dziki są bardzo pożyteczne. Przede wszystkim ograniczają liczbę larw szkodników, które żywią się korzeniami roślin. Główne szkodniki występujące w glebie, które zjadają dziki, to między innymi pędraki różnych chrabąszczy oraz turkuć podjadek. Niestety w poszukiwaniu pożywienia ryją glebę uszkadzając przy okazji rośliny. W naturalnym środowisku, czyli w lesie drzewa dają sobie z tym radę i są wdzięczne za opiekę medyczną, rolnicy niekoniecznie.

Dziki około 11 tys. lat temu zostały udomowione i w ten sposób mamy nasze spokojne świnki. Pomimo różnic w wyglądzie dziki i świnie mogą mieć płodne potomstwo. Dzisiaj też krzyżuje się dziki ze świniami otrzymując świniodziki, zwierzęta odporne na choroby ze smacznym mięsem. Jednak nie uzyskują one tak dużych przyrostów wagi i zużywają więcej paszy.

To, że jest takie bliskie pokrewieństwo sprawia, że dziki i świnie chorują na te same choroby. Teraz mamy epidemię afrykańskiego pomoru świń. Tę zarazę roznoszą dziki. I nieważne jest czy przyszły do nas ze wschodu, one już tu są. Choroba ASF,  w żadnym stopniu nie jest groźna dla ludzi, lecz jest śmiertelna dla świniowatych, zarażenie prawie w 100% kończy się śmiercią. Jednak w słowie „prawie” zawiera się problem. Część zwierząt może przeżyć i staje się roznosicielami zarazy. Strefa zagrożenia rozszerzyła się w tym roku o północne tereny województwa lubelskiego. Minister rolnictwa podjął więc decyzję o redukcyjnym odstrzale dzików. Nie do końca wiadomo czy ta akcja będzie skuteczna. Jednak czy mamy inne wyjście? Pozytywną stroną zdziesiątkowania populacji dzików będzie niewątpliwie zmniejszenie strat w uprawach rolnych. Jednak to, że zabraknie sanitariuszy lasów może okazać się w dłuższej perspektywie bardzo szkodliwe dla kondycji naszych obszarów leśnych i przynieść duże straty finansowe.

Uchronić stada trzody chlewnej można stosując ścisłe reguły polegające na uniemożliwieniu dostępu dzikich zwierząt do gospodarstw, a szczególnie do paszy którą karmi się świnie. W małych gospodarstwach w tym zakresie jest jeszcze dużo do zrobienia. Większe mają już dopracowane procedury izolacji zwierząt. Świnie są podatne na wiele chorób i w przyszłości chyba cała produkcja będzie się musiała rozwijać w fermach całkowicie odizolowanych od otoczenia. Już dzisiaj wstęp do chlewni osobom postronnym jest zakazany. Jeżeli takie są perspektywy rozwoju trzodziarstwa to być może odstrzał dzików nie będzie miał sensu.

Dziki jak każde stworzenia mają swoich wrogów. Naturalnymi wrogami dzika są wilki i rysie. Rysie są nieliczne, ale ilość wilków zwiększa się. W roku 2009 ilość wilków oceniano na 500 - 600 osobników. Natura tak działa, że drapieżniki polują na osobniki słabe i chore. Być może jest tu lekarstwo na dziki osłabione afrykańskim pomorem świń. Być może, przyroda sama sobie poradzi z problemem. Jednak w naturze człowieka tkwią uprzedzenia zarówno do wilków jak i „dzikich” dzików. Może pora by się to zmieniło? Musimy pamiętać, że większość dzikich zwierząt boi się człowieka. No ale czasem widząc dzika lepiej uciec na drzewo.

30.09.2016 Bogusław Kiedrowski

Zdj. Wikipedia Dziki wkraczają do miast. Czyżby znów chciały się udomowić?