Statystyczny Polak, zaopatrujący się w supermarketach, może spożywać nawet 85 różnych dodatków chemicznych dziennie. Najwyższa Izba Kontroli alarmuje, że polski system nadzoru nad stosowaniem dodatków do żywności nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności. W styczniu został opublikowany raport NIK, który rzuca nowe światło na dotychczasowe postrzeganie systemu kontroli żywności. Raport Najwyższej Izby Kontroli zwraca uwagę na wiele elementów, które mogą mieć istotny wpływ na bezpieczeństwo produktów żywnościowych. Inspekcje sanitarne sprawdzają czy limity poszczególnych dodatków do żywności nie są przekroczone w poszczególnych produktach, nie biorą natomiast pod uwagę faktu ich kumulacji w codziennej diecie. Co ważne nikt nie badał, jak dodatki do żywności wpływają na siebie nawzajem i jaki to będzie miało skutki zdrowotne dla konsumentów. Badania laboratoryjne ograniczały się do wybranych dodatków chemicznych (głównie konserwantów i barwników).

Wiadomo, że uprawnione inspekcje nie analizowały wszystkich dodatków, zawartych w próbce żywności. Na ponad 200 limitowanych dodatków laboratoria mogły wykonać badania tylko około 65 z nich. Co więcej instytucje odpowiadające za bezpieczeństwo żywności nie weryfikują składu produktów umieszczonego na etykiecie z rzeczywistą zawartością opakowania. Obecnie trwa ponowna ocena bezpieczeństwa żywności, prowadzona przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności, która ma się zakończyć do końca 2020 r.

Według badań zleconych przez NIK statystycznie na każdy produkt przypada pięć dodatków do żywności, przy czym w niektórych przypadkach ta liczba jest prawie trzykrotnie większa. Dieta przeciętnego konsumenta składa się w 70% z żywności przetworzonej. Potrzebna jest ocena ryzyka, które związane jest z kumulacją dodatków do żywności w poszczególnych produktach. Najbardziej narażone na przekroczenie akceptowanego dziennego spożycia dodatków (ADI) są dzieci. Wiąże się to z ich niską masą ciała oraz faktem, że spożywają one często produkty zawierające najwięcej dodatków typu parówki, kolorowe napoje, ciastka. Przykładowo spożycie azotynów, odpowiedzialnych za konserwację mięsa u 5% dzieci w wieku 1-3 lat kształtowało się na poziomie 562 procent, natomiast przyswajanie kwasu sorbowego i sorbinianów, dodawanych np. do słodyczy w grupie dzieci 4-10 lat wynosiło 291 procent akceptowanego dziennego spożycia. Do tej pory nie były wdrażane żadne działania związane z oceną analizy ryzyka kumulacji poszczególnych dodatków żywnościowych. Istnieją  badania, które wskazują np. , że reakcja benzoesanu sodu i kwasu askorbinowego czyli witaminy C prowadzi do wytworzenia rakotwórczego benzenu. Takie połączenie nietrudno znaleźć na rynku, chociażby w niektórych napojach kolorowych.  Dodatkami o wysokim potencjale pronowotworowym są również azotyny i azotany. Na 501 przeanalizowanych przez NIK produktów żywnościowych azotyn sodu (E250) występował w składzie aż 130 tych produktów.

Kolejną kwestią jest zasadność użycia wielu dodatków żywnościowych. Czy naprawdę istnieje konieczność, aby w jednym produkcie stosować nawet kilkanaście takich substancji? Instytucje państwowe tutaj znów nie weryfikują tego faktu. Badanie poziomu poszczególnych substancji i porównanie go z obowiązującym limitem musi nam na ten moment wystarczyć. Procesy produkcji według organów państwowych są tylko i wyłącznie sprawą producenta. W badanych parówkach wykryto cztery stabilizatory i trzy substancje konserwujące. Okazuje się, że może to być sposób na  nieprzekroczenie limitów ilościowych dodatków, które odpowiadają za dany proces technologiczny. Uzyskanie pożądanego efektu przy użyciu jednego dodatku spowodowałoby z pewnością przekroczenie tego limitu, natomiast użycie kilku dodatków o  podobnym działaniu może być sposobem na obejście tego problemu. Brakuje kampanii społecznych, które uświadamiałyby społeczeństwu potencjalne zagrożenie. Prowadzony ogólnopolski program ,,Trzymaj formę” z jednej strony miał za zadanie nakłaniać do ograniczonego stosowania dodatków chemicznych  przy jednoczesnym zapewnianiu o bezpieczeństwie substancji dopuszczonych do spożycia. Ponadto wiele wątpliwości niesie ze sobą sposób oznakowania produktów. Nie informuje on na temat ilości zastosowanych dodatków i nie ma odniesienia do dopuszczalnego limitu.  Co więcej żadna z instytucji, która realizuje zadania z zakresu zdrowia publicznego nie publikuje danych na temat wielkości akceptowanego dziennego spożycia dla każdego dodatku. Podsumowując, brakuje rzetelnych informacji, na których mogliby się opierać konsumenci, brak prawidłowego systemu nadzoru oraz koncepcji programu edukacyjnego, który służyłby szerokiej edukacji społeczeństwa w tym zakresie. Nie od dziś wiadomo, że należy ograniczać stosowanie w swoim jadłospisie żywności z chemicznymi dodatkami. Natomiast raport NIK utwierdza nas w przekonaniu, że tak naprawdę procesy wytwarzania żywności w naszym kraju nie podlegają żadnym konkretnym i ścisłym wytycznym, które gwarantowałyby pełne bezpieczeństwo. Konsument zdany jest tak naprawdę sam na siebie, stąd tak ważne jest kształtowanie świadomości konsumenckiej, która pozwalałaby na mądre zakupy i  ograniczenie istniejącego ryzyka żywieniowego.

Katarzyna Kozak

ABC konsumenta:

  • Dobry chleb to taki, na którego etykiecie nie wymieniono choćby jednego składnika chemicznego, a są tylko mąka żytnia, naturalny zakwas, woda, sól. Im większy numer  przy oznaczeniu mąki, tym więcej w niej błonnika, witamin i minerałów. Skórka ma najwięcej przeciwutleniaczy, chroniących przed nowotworami ( w chlebie ,,oszukańcu” jest jednolita i    cienka)
  • W przypadku zakupu jaj najważniejszy jest numer na skorupce (0- chów ekologiczny, 1- wolnowybiegowy, 2- ściółkowy, 3- klatkowy)
  • Najlepsze płatki są z pełnego ziarna (np. zwykłe kukurydziane). Płatki przetworzone (wzbogacane ulepszaczami smaku, tłuszczem, cukrem) produkowane są z grysu ( cząstek ziarna). Błonnik pokarmowy posiada cenne właściwości tylko w formie nieprzetworzonej (oczyszcza organizm, zapobiega tyciu, reguluje pracę jelit, dostarcza witamin i mikroelementów).
  • Kupuj drożej, ale mniej, kupuj wędliny szare i białe, unikaj różowych i różowoczerwonych (jest w nich najwięcej konserwantów)
  • Kupuj jogurty naturalne (powinien mieć tylko 2 składniki mleko i bakterie). Jogurt owocowy zawiera więcej cukru niż owoców, a ponadto tzw. wsad owocowy podlega wielu obróbkom (owoce myje się, kroi, potem pasteryzuje, co powoduje, że tracą smak i kolor, więc sztucznie barwi i dodaje syntetyczny zapach).
  • Najzdrowsza jest gorzka czekolada, gdzie przynajmniej 60% jej komponentów powinno pochodzić z ziaren kakaowca , proszku lub tłuszczu kakaowego. W czekoladach nadziewanych jest mnóstwo konserwantów, barwników, aromatów, są one również zwykle bardziej kaloryczne.
  • Kasza ma o wiele więcej wartości odżywczych niż ziemniaki, ryż czy makaron. Produkuje się ją z ziaren zbóż, które są oczyszczane. Im mniej oczyszczona i rozdrobniona tym bardziej bogata w składniki odżywcze: wit.E i z grupy B, potas, magnez, wapń, miedź, cynk. Obniża ciśnienie, zapobiega niedokrwistości, korzystnie działa na układ nerwowy. Najzdrowsza jest kasza gryczana oraz jaglana. W kaszy mannej mało jest błonnika, witamin i minerałów, za to sporo jodu. Kasza kuskus poza węglowodanami nie ma żadnych składników odżywczych.
  • Kupuj mleko z zawartością tłuszczu 1-2 % Dlaczego? Bo mleko nie jest dla nas głównym źródłem tłuszczu. Codziennie i tak dostarczamy go w nadmiarze. Możemy więc zapobiec różnym chorobom np. miażdżycy.
  • Ryż biały jest bardziej kaloryczny i mniej zdrowy od ryżu brązowego. Jeżeli wybieramy jednak ryż biały warto wybrać ten długoziarnisty, ponieważ ma więcej błonnika i wolniej się go trawi.
  • Kupując miód zawsze sprawdzaj na etykiecie datę rozlania. Jeśli po upływie czterech miesięcy nadal jest całkowicie płynny, to oznacza, że kupiliśmy podróbkę, np. producent dolał wody, a wtedy miód traci właściwości zdrowotne. Informacja na opakowaniu ,,mieszanka miodów pochodzących z państw członkowskich UE i spoza UE” oznacza, że w składzie na pewno znajduje się miód chiński, w którym wielokrotnie stwierdzono obecność szkodliwych dla zdrowia antybiotyków.

Opracowano na podstawie Raportu NIK z dnia 03.01. 2019 r oraz książki Czy wiesz co jesz? Poradnik konsumenta” autorstwa Katarzyna Bosackiej, Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej.